Stalową Wolę, która przywitała nas plakatami z naszym autem i deszczową pogodą, opuszczaliśmy już w blasku słońca i z pucharami za drugie miejsce w klasie T1 w kolejnej rundzie Mistrzostw Polski i jednocześnie Mistrzostw Europy Centralnej. Tempo mieliśmy naprawdę bardzo dobre, ale niestety nie wystarczyło ono na zwycięstwo.
Rok temu, po przejechaniu kilkunastu kilometrów, auto stanęło w płomieniach i nie ukończyliśmy rajdu. W tym roku chcieliśmy więc odczarować Baję Carpathia, ale przede wszystkim, zawalczyć o zwycięstwo.
Pierwszy odcinek specjalny pojechaliśmy bardzo dobrym tempem, uniknęliśmy błędów i byliśmy z siebie naprawdę zadowoleni. Mimo wszystko nasz czas okazał się gorszy od Mirka Zapletala o 3:08 min., co na 56-kilometrowej trasie było ogromną stratą, a dla nas zaskoczeniem, biorąc pod uwagę nasze tempo. Kolejny, krótki oes, pojechaliśmy już równo i gdyby nie krótka przygoda z drzewem, pewnie byśmy go wygrali. Ostatecznie jednak zakończyliśmy przejazd z drugim czasem ze stratą 5 sekund do załogi Zapletal/Momot. Niestety, dzień zakończyliśmy również z 2-minutową karą za spóźnienie na Punkt Kontroli Czasu, co sprawiło, że do drugiego dnia przystępowaliśmy ze stratą ponad 5 minut do prowadzącego w rajdzie Mirka Zapletala.
Słoneczna niedziela rozpoczęła się dla nas dobrze ? poranny odcinek, mimo 5 pozycji startowej, zakończyliśmy z drugim czasem i do ostatniego w rajdzie oesu startowaliśmy jako druga załoga, chociaż z powiększającą się stratą do prowadzącej w rajdzie ekipy. Ten etap pokazał nam jednak, że Baja Carpathia chyba nas lekko prześladuje, dlatego że? ponownie zapaliło się nam auto. Tym razem jednak udało się opanować sytuację i przy pomocy piasku ugasić pożar. Ruszyliśmy więc dalej, ale kilkunastominutowej straty nie byliśmy w stanie odrobić. Na mecie stawiliśmy się jako druga załoga i na takim miejscu ukończyliśmy rajd.
Nasza średnia prędkość na dystansie rajdu (304,31 km) wyniosła ponad 74 km/h (dokładnie 74,41 km/h).