Marcin Łukaszewski – Do maratońskiego Hannibala wystartowaliśmy jako pierwsi, bardzo wcześnie rano, ale etap pokonaliśmy bez większych trudności. Dystans był spory, ale nie zmęczył nas tak bardzo jak rozegrany na poligonie drawskim najdłuższy odcinek. Oprócz awarii tylnego dyferencjału, który musieliśmy wymienić na strefie serwisowej, nie mieliśmy większych przygód. Nawigowaliśmy bezbłędnie, jechaliśmy szybkim tempem i na mecie zameldowaliśmy się z niezłym wynikiem. Ten dzień był bardzo długi, ale poszło nieźle. Foto