Sobota była dla nas dniem pełnym emocji. Najpierw złość i zdenerwowanie, potem dobre humory i jak zawsze wiara w zwycięstwo. Niedziela zapowiada się znakomicie ? gaz w podłodze i walka o pierwsze miejsce do ostatnich metrów odcinka.
Nigdy nie ukrywaliśmy, że lubimy sytuacje, w których jest ciężko. Tym razem było jednak naprawdę ekstremalnie, bo przez niemal cały SS2 jechaliśmy na ślepo. Przyczyniła się do tego awaria spryskiwacza do szyb, przez co po wjechaniu w kałużę błota straciliśmy widoczność. Marcin przyznał po odcinku z żartem, że jechał patrząc na niebo i czubki drzew, kalkulując, że trafi w drogę. Mimo tych kłopotów udało nam się dotrzeć na metę SS2 z drugim czasem i stratą 1:54 min. do załogi Zapletal/Momot. Serwis miał więc co robić i nasi mechanicy bardzo dobrze wykorzystali te 60 minut, bo usterka została usunięta i mogliśmy jechać normalnie.
Humor wracał z każdym pokonywanym kilometrem, a jako że im trudniej, tym lepiej, zaliczyliśmy też małą przygodę i mieliśmy całkiem nieźle wyglądające ratowanie, kiedy to na podbiciu auto w locie ustawiało się już bokiem. Zapięty 6. bieg, gaz w podłodze, szybka kontra i weszło, więc Marcin do mety jechał z uśmiechem od ucha do ucha, a wieczorem kilka razy oglądał onboard z tej sytuacji.
W niedzielę nie zamierzamy odpuszczać i będziemy walczyć o zwycięstwo. Strata 56 sekund jest realna do odrobienia, co pokazał sobotni SS3. Trzymajcie kciuki.
Poniżej galeria zdjęć z soboty. Fot. Łukasz Pączkowski